Wróciłam do wagi, którą miałam jako 18-latka
Poniedziałek – UTW i gimnastyka, wtorek – joga i taniec, środa – gimnastyka, czwartek – aerobik, piątek – UTW i basen. Tak wyglądał mój tydzień przez ostatnie parę lat. Początkowo zajęć było mniej, ale w miarę upływu czasu i gubienia kilogramów mój entuzjazm rósł, bo i efekty były zdumiewające.
Tak było do marca tego roku. Z dnia na dzień wszystko to się skończyło. Chwilę zajęło mi osiągnięcie jakiej takiej równowagi i zorganizowanie aktywności na nowo.
Najpierw okazało się, że moja szkoła jogi rozpoczęła zajęcia online. Bingo! Potem koleżanki z gimnastyki dały mi znać, że również zajęcia naszej grupy seniorów zostaną wznowione przez internet. Podobnie zorganizował się mój UTW. Teoretycznie mogłabym znowu robić wszystko to, co przed wybuchem pandemii, gdyby nie fakt, że… nie mam internetu. Mieszkam na wsi, 40 kilometrów od miasta, do którego dojeżdżałam na wszystkie swoje zajęcia. Na wsi mam problem nawet z zasięgiem w komórce. Paradoksalnie dzięki koronawirusowi przeorganizowałam swoje życie i dziś czerpię z tego same korzyści.
Nigdy nie miałam przydomowego ogródka, bo nie było na to czasu, ale gdy przyszła wiosna, ogródek sam się narodził i zapewnił więcej wysiłku fizycznego, niżbym się spodziewała. Las, w którym mieszkam, zaniedbywany od kilku lat, również upomniał się o swoje, a zbieranie grzybów to nie tylko przyjemność, ale i kilkaset przysiadów dziennie. Do łask wrócił rower, o którym zapomniałam – teraz pokonuję na nim kilka kilometrów dziennie. Na koniec zainstalowałam sobie w domu drabinki gimnastyczne, dzięki czemu mogę ćwiczyć jogę i gimnastykę. Jedynie basenu nikt mi nie postawi pod domem, ale mogę z niego zrezygnować. W połączeniu z nordic walkingiem i wycieczkami rowerowymi mam i tak zapewnioną sporą dawkę ruchu dziennie.
Po pierwszym szoku okazało się, że można żyć w izolacji, niewiele tracąc. Może nie jestem tak zajęta jak przed wybuchem pandemii, ale nie narzekam na nadmiar czasu. Większość zajęć ruchowych, w których brałam udział, ruszyła jesienią – już beze mnie. Nie chcę więcej poświęcać 2–3 godzin dziennie na dojazdy autobusem. Aktywność fizyczna sprawia mi radość i wpływa na świetne samopoczucie. W rezultacie dziś, w wieku 77 lat, wróciłam do wagi, którą miałam… jako 18-latka!