Moje aktualne życie? Aktywne!
Nie myślałam szczególnie o sporcie, gdy byłam młodsza. Byłam zaabsorbowana pracą zawodową i rodziną, a życie tak czy siak wymagało ode mnie wzmożonej aktywności fizycznej i psychicznej. Aż przyszedł czas emerytury… By się nie zastać, nie zramoleć i nie zwiędnąć oraz łatwiej uporać się z lękami o przyszłość, które często przyprawiają o bezsenność – postawiłam na aktywność.
Przed pandemią regularnie uprawiałam nordic walking. Mieszkam w pięknym miejscu, gdzie łatwo znaleźć trasę na codzienne treningi. Ponadto regularnie uczestniczyłam w zajęciach ruchowych organizowanych przez nasz UTW. Niestety pandemia całkiem zdezorganizowała życie seniorów. Ciągle słyszałam apele nakłaniające starszych: „Zostań w domu”, „Izoluj się od innych, bo jesteś w grupie podwyższonego ryzyka”. Początkowo faktycznie nie wystawiałam nosa za drzwi. Sporadycznie się gimnastykowałam, skakałam na skakance i ćwiczyłam z dużą piłką. Próbowałam ćwiczyć na balkonie, ale szybko przestałam. Chyba się wstydziłam.
Kiedy reżim sanitarny poluzowano, powróciłam do spacerów z kijkami, ale już nie tak systematycznie jak wcześniej. Niestety się rozleniwiłam. Zauważyły to chyba moje dzieci i sprawiły mi rower. Byłam przerażona, bo nie jeździłam… 40 lat! Stopniowo poruszałam się coraz pewniej. Dziś wręcz wspomagam się dzwonkiem i okrzykami: „Uwaga, wyprzedzam!”. Wprawdzie zdarzyło mi się zaliczyć upadek, ale na szczęście bez dotkliwych konsekwencji.
Dużą porcję ruchu zapewniają mi spacery z wnukami. To zaledwie kilkuletnie berbecie, a jakże szybko przemieszczają się na hulajnogach i małych rowerkach! By za nimi nadążyć i czuwać nad ich bezpieczeństwem, muszę bić rekordy w biegach długodystansowych babć seniorek.
Relaksem jest dla mnie również ukwiecanie przyblokowego ogródka. Konkurujemy z sąsiadkami, czyj będzie ładniejszy, mimo że plewienie i podlewanie daje się we znaki – oj, siły już nie te! Jednak efekt w postaci zadbanego, kwitnącego ogródka, który cieszy oczy mieszkańców, niesamowicie satysfakcjonuje.
Wkrótce wznawia działalność nasz uniwersytet trzeciego wieku, którego jestem aktywną słuchaczką. W ofercie zajęć znajduje się aerobik w wodzie, gimnastyka rehabilitacyjna, gimnastyka przy muzyce, tai-chi czy nordic walking. Z większości tych zajęć będę systematycznie korzystać. Jeżeli czas i siły pozwolą, chciałabym zakupić sobie karnet do siłowni. Podczas pobytu w sanatorium korzystałam regularnie z siłowni i bardzo dobrze się czułam.
Aktywność nie zawsze przychodzi mi łatwo. Często siłuję się ze sobą, aby jej nie zaprzestać. Nigdy jednak nie żałuję, jeżeli się przemogę. Namawiam też innych seniorów do podejmowania różnych form aktywności, bo to nieodzowny lek powodujący dobre samopoczucie i pozwalający pozostać dziarskim i pogodnym seniorem.
Gdy na dworze się ściemnia, wychodzę na taras, by poczuć powiew wiosny. Wieczorem obejrzę spektakl Teatru Narodowego online, wybiorę się na wirtualną wycieczkę po Luwrze lub napiszę wiersz. Czasem wyjmuję druty i dziergam szal, w końcu trzeba zdążyć przed zimą. Kiedy indziej decyduję się na domowe spa, czyli maseczka na twarz, balsamy na ciało – to wystarczy, by poczuć, jakby się miało 20 lat mniej.
Gdy dzień powoli dobiega końca, kładę się na macie, ćwiczę brzuszki i obmyślam kolejny, by nie dać się pokonać bezsilności. Mój świat jest tam, gdzie jestem ja!